Polska wydaje na rozwój technologii tyle, co jedna międzynarodowa firma – to stanowczo za mało, by rywalizować na globalnym rynku. Senator Krzysztof Kwiatkowski w rozmowie z Jakubem Żebrowskim z hello2news mówi o wyzwaniach stojących przed polskim sektorem sztucznej inteligencji, potrzebie większego wsparcia finansowego oraz niezbędnych reformach. Czy Polska jest gotowa na wyścig technologiczny, czy pozostanie jedynie rynkiem dla zagranicznych rozwiązań?
Jakub Żebrowski, hello2news: Zacznijmy od tego, że w Polsce mamy trzy modele językowe: Bielik, Plum i Qra. Są one w większości rozwijane oddolnie. Jeden z nich powstał w Ośrodku Przetwarzania Informacji, inny rozwija fundacja, a Plum jest projektem Ministerstwa Cyfryzacji. Testowałem jeden z tych modeli, ale działa on mało efektywnie i niechętnie współpracuje. Na rozwój i badania jako całego kraju przeznaczamy rocznie mniej więcej tyle samo środków, co jedna firma – niemiecki Mercedes. Cały kraj inwestuje tyle, ile ta jedna firma. Jak możemy konkurować z zagranicznymi podmiotami, jeśli wprowadzane są jedynie regulacje, takie jak ACTA i nowe przepisy dotyczące AI?
Krzysztof Kwiatkowski, Senator, Platforma Obywatelska: To znaczy, że nie możemy skutecznie konkurować. Jeśli te nakłady nie zostaną zwiększone, to nie mamy szans w tej rywalizacji. Niedawno rozmawiałem z człowiekiem po trzydziestce, który dziesięć lat temu założył startup w Polsce. Nie mógł jednak uzyskać tutaj finansowania, więc zarejestrował swoją firmę w Irlandii i tam się przeprowadził. Dziś jego biznes jest wart setki milionów euro i posiada własne satelity, rozwijając technologie na światowym poziomie. To pokazuje, że nie potrafimy skutecznie wspierać przedsiębiorców. Problem ten wynika również z ograniczonych środków, które trzeba by tu zainwestować. Nie ma drogi na skróty – konieczne są nakłady finansowe, a także pokora wobec faktu, że część projektów się nie powiedzie. Trzeba zrozumieć, że te inwestycje muszą być naprawdę duże, a ich efekty pojawią się dopiero z czasem. To nie jest tak proste jak budowa domu czy asfaltowanie drogi.
Również ci, którzy sądzą, że możemy nadrobić zapóźnienia w tego typu projektach, jak to miało miejsce z bankomatami i rozwojem bankowości elektronicznej, są w błędzie. Tamto się udało, bo banki zainwestowały ogromne środki. Tutaj, bez wsparcia ze strony budżetu państwa i odpowiednich regulacji, które zmotywują do inwestycji także sektor prywatny oraz innych partnerów, sukces nie będzie możliwy.
J. Żebrowski: Właśnie, wszystko sprowadza się do pieniędzy. Obecnie mamy program Ministerstwa Edukacji “Zeszyt online”, który ma objąć 50 tysięcy uczniów. Kiedy przeliczymy budżet, okazuje się, że wynosi on 120 złotych rocznie na ucznia, ponieważ cały projekt opiewa na 6 milionów złotych. Podzielmy to na 50 tysięcy uczniów – wychodzi 120 złotych na osobę. Czy w ogóle środki przeznaczane na edukację w kontekście rozwoju sztucznej inteligencji są wystarczające? I co można zrobić dziś na poziomie legislacyjnym, aby ułatwić zarządzanie tymi funduszami dla osób, które nimi dysponują?
K. Kwiatkowski: Zacznę od samego programu, ponieważ to świetny sygnał zmian. Mamy nadzieję, że przyniesie prawdziwą „wiosnę” w edukacji. W założeniach programu czytamy, że nauczanie matematyki, wspomagane przez sztuczną inteligencję, będzie dostosowywane do poziomu wiedzy i umiejętności ucznia. Jest to możliwe i, co więcej, pozwala na unikanie wielu problemów. Jako klasyczny humanista zawsze miałem trudności z matematyką. Zniechęcałem się szybko, bo sam nie mogłem sobie poradzić z pewnymi zagadnieniami. Radziłem sobie dzięki pomocy koleżanek, kolegów z klasy lub korepetycji. Program taki jak ten mógłby jednak pozwolić uczniom na pokonanie tych barier.
Opis projektu sugeruje, że będzie on działał jak „elektroniczny korepetytor,” który dostosowuje się do ucznia, podpowiada, wspiera i pomaga nadrabiać zaległości, umożliwiając jednocześnie systematyczny postęp. Jeśli uda się zrealizować te założenia tak, jak zostały zaplanowane, to będzie to ogromny przełom – narzędzie, które może pomóc zniwelować słabości polskiego systemu edukacyjnego.
Dodatkowo, program może rozwiązać jeszcze jeden problem. W każdym środowisku zawodowym znajdziemy pasjonatów i osoby, które niekoniecznie odnajdują się w swoim zawodzie. Ja miałem szczęście – trafiłem na znakomitych nauczycieli historii i języka polskiego, którzy zauważyli moje zaangażowanie i prowadzili mnie, co było dla mnie czystą przyjemnością. Jednak miałem też nauczycieli, których nie dało się słuchać, a lekcje były czystą formalnością. Dzięki wspomaganym formom nauczania, uczniowie mogą uniknąć takiego pecha.
Przyznam, że sam opis projektu mnie fascynuje, i będę śledził jego rozwój. Jeśli pilotaż się powiedzie, trzeba zrobić wszystko, aby jak najszybciej wprowadzić go na szeroką skalę. Oczywiście, sztuczna inteligencja nie jest lekarstwem na wszystkie problemy edukacyjne. Korzystanie z tych narzędzi ma też swoje ograniczenia. Nie mogą one nas uzależnić ani wprowadzić w stan błogiego lenistwa, w którym zakładamy, że sztuczna inteligencja rozwiąże za nas wszystko. To jest partner, a nie narzędzie, które załatwi wszystko samo. Sztuczna inteligencja nie rozwiąże wszystkich naszych problemów.
J. Żebrowski: Ale czy w takim razie problemy związane ze sztuczną inteligencją rozwiąże wprowadzenie kolejnych zakazów, nakazów, czy może bardziej restrykcji z tym związanych? Czytając projekt ustawy, która wprowadza regulacje ACTA AI w Polsce, widzimy, że przewiduje ona możliwość przeprowadzania kontroli w firmach, rekwizycji sprzętu, a nawet zamknięcia lokalu, jeśli władze uznają to za konieczne ze względu na użycie sztucznej inteligencji. I jak taka regulacja w Europie wypada w porównaniu z podejściem w Stanach Zjednoczonych, gdzie do władzy dochodzi Donald Trump, który deklaruje: „Chcemy być światowym liderem”?
K. Kwiatkowski: Donald Trump idzie jeszcze dalej, deklarując jak najmniejszą liczbę regulacji, także w kwestii ograniczeń dotyczących nowych technologii. Znane jest jego stanowisko w sprawie kryptowalut oraz odblokowania pewnych ograniczeń w tej dziedzinie. Przyznaję, że należę do grupy polityków, którzy mówią, że powinno być jak najwięcej swobody w internecie. Jednak jest pewne „ale”, które szczególnie uwidoczniło się w ostatnich latach. Wiemy już dziś, że internet jest wykorzystywany m.in. przez Federację Rosyjską do dezinformowania i destabilizacji systemów demokratycznych. I teraz naszą odpowiedzialnością jako polityków jest takie wyważenie regulacji, by były one możliwie ograniczone, ale jednocześnie stanowiły skuteczne narzędzie tam, gdzie wolność w internecie służy do ataków na demokratyczny i wolnościowy system.
Paradoksem jest, że wolność internetu w państwach demokratycznych jest wykorzystywana przez takie kraje jak Rosja, gdzie wolności nie ma – tam za wpis w internecie można trafić do więzienia. A dlaczego Rosja to robi? Po to, by destabilizować systemy demokratyczne, wpływać na przebieg wyborów i wywoływać wewnętrzne konflikty. Z punktu widzenia Rosji długofalowym celem jest wymiana władz demokratycznych na takie, które będą skłaniać się ku autorytaryzmowi, najlepiej zaprzyjaźnione i współpracujące z reżimami dyktatorskimi. Dlatego musimy znaleźć tu złoty środek.
J. Żebrowski: No ale dobrze, szukamy tego złotego środka. Powstaje w Polsce Komisja Rozwoju i Bezpieczeństwa Sztucznej Inteligencji, a Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało projekt. W tym projekcie czytamy, że osoby delegowane z różnych organizacji, takich jak Rzecznik Praw Dziecka czy Rzecznik Praw Obywatelskich, nie muszą mieć kompetencji związanych ze sztuczną inteligencją. Nie ma takiego wymogu wprost. Okazuje się więc, że regulatorem, czyli osobą, która będzie później decydować, czy nakładać kary na firmy, mogą być osoby mianowane politycznie. Czy pan senator zamierza coś z tym zrobić, aby doprecyzować prawo i zapewnić, że sprawami tymi będą zajmować się eksperci?
K. Kwiatkowski: Przyznaję, że jeszcze nie znam projektu. Każdy system, nawet najlepszy, opiera się na człowieku. Jeśli ten człowiek nie ma wiedzy, kompetencji czy umiejętności, a tym bardziej jeśli ma złą wolę, nawet dobry system może zostać zdeformowany. Znany jestem z tego, że chętnie się wypowiadam, ale wyłącznie o rzeczach, z którymi się zapoznałem – tego projektu jeszcze nie znam. Na tę kwestię będę jednak wyczulony, szczególnie że należę do grona parlamentarzystów chętnie korzystających ze sztucznej inteligencji i uważam, że AI może nas wspierać nawet w tak trudnych sprawach jak proces legislacyjny, a tym bardziej w łatwiejszych zadaniach, jak wystąpienia na różnych seminariach czy konferencjach.
Po pierwsze, przygotowuję się do tego, by jak najlepiej wykorzystać sztuczną inteligencję. Obecnie używam jej do analizy danych i podpowiedzi w rozwiązywaniu problemów legislacyjnych – to już nie jest prosty chat GPT, są narzędzia, które przy wprowadzaniu odpowiednich danych i analizie dokumentów sugerują konkretne rozwiązania. Przede mną jeszcze nauka i szkolenia w tym zakresie, które planuję jako przewodniczący Senackiej Komisji Ustawodawczej. Już teraz jednak korzystam z AI regularnie. Mam sporą aktywność zawodową, biorąc pod uwagę funkcje, które pełniłem jako minister sprawiedliwości, prokurator generalny i prezes NIK-u, dlatego często jestem zapraszany na konferencje i seminaria. Wcześniej przygotowania do wystąpień zajmowały mi kilka godzin, czasem nawet dni w przypadku dużych paneli eksperckich. Dzisiaj ten czas jest znacznie krótszy – a to dzięki chat GPT. Oczywiście wymaga to podania odpowiedniej ilości danych, nie wystarczy krótkie pytanie. Chat GPT genialnie podsumowuje informacje, daje wypreparowaną wiedzę na dany temat, a ja nie muszę przeglądać tony dokumentów i wybierać fragmentów – on to robi za mnie, analizując artykuły, dając streszczenia i wyciągając najistotniejsze kwestie.
Chat GPT sprawdza się także przy okazjach specjalnych. Niedawno miałem zabawną sytuację na Kongresie Kobiet, gdzie otrzymałem nagrodę za współpracę z organizacjami kobiecymi, m.in. w obszarze aktów legislacyjnych, konsultowania stanowisk i uwzględniania racji tych organizacji. Z ciekawości poprosiłem chat GPT, by zasugerował, jak podziękować zgromadzonym kobietom, aby wystąpienie zostało dobrze przyjęte. Chat przygotował siedem głównych tez, na których powinienem się oprzeć, a nawet przewidział reakcje publiczności. Uprzedziłem więc panie, że będę się opierał na tych tezach, a także przeczytałem im, jakie przewidywane reakcje zasugerował chat. Sprawdziło się to w stu procentach, było dużo humoru i zabawy. Potem dodałem już coś od siebie, ale ta sytuacja pokazała, że AI można świetnie wykorzystać do budowania interakcji i relacji.
Oczywiście niektórzy, korzystając z chat GPT, uśmiechają się na pewne uproszczenia, zwłaszcza w kwestiach psychologicznych czy analizach, które czasem bywają zbyt infantylne. Jednak dziś nie wyobrażam sobie pracy bez chat GPT, bo pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu. Dla tych, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z AI, trzeba zaznaczyć, że istnieje darmowa wersja na początek, choć bardziej demonstracyjna i nie zawsze aktualna. Osoby, które pracują częściej i bardziej zaawansowanie, zapewne docenią płatną wersję, która jest na bieżąco aktualizowana i pozwala na analizę oraz wrzucanie aktualnych materiałów – to znacznie ułatwia przygotowania.
J. Żebrowski: To, o czym pan senator mówi, de facto sugeruje, że za jakiś czas każdy z nas będzie miał telefon z Chatem GPT, który stanie się nieodłącznym elementem naszego życia. Czy sztuczna inteligencja rzeczywiście zajmie tak ważne miejsce w codziennym funkcjonowaniu?
K. Kwiatkowski: To znaczy, przede wszystkim dla tych, którzy od razu wyobrażają sobie przygnębiającą wizję konferencji, na której pięciu prelegentów trzyma swoje smartfony i wszyscy mówią to samo, bo wprowadzili te same dane do aplikacji – tak się nie da. Jeśli nie dodasz do tego własnych emocji i przemyśleń, chat jest w mojej opinii, opierającej się na kilku miesiącach doświadczeń z jego użyciem, tylko narzędziem wspierającym. Korzystam z czatu i innych narzędzi, starając się stopniowo je włączać do pracy, ale to też wymaga wcześniejszego przygotowania i nauki.
Czat doskonale pokazuje nam to, co już się wydarzyło. Problemy pojawiają się jednak przy analizie przyszłości, która jest bardziej złożona. Przykładem mogą być wybory prezydenckie w USA. Prawie wszyscy eksperci prognozowali wyrównany wynik, wielu wskazywało Kamalę Harris. Tymczasem analitycy pracujący dla firm bukmacherskich, którzy ryzykowali własne pieniądze, od początku stawiali na Trumpa. Skala zakładów jednoznacznie wskazywała na jego wygraną, opierając prognozy na analizach chat GPT, który przetworzył ogromną ilość danych i bezbłędnie przewidział wynik. Eksperci się pomylili, a Trump zdobył ponad 300 głosów elektorskich, co było miażdżącym zwycięstwem.
Co to oznacza? Że przy odpowiednich danych chat GPT potrafi wyciągać wnioski na przyszłość, choć nie zawsze. Podam inny przykład – jako kibic piłkarski dwukrotnie sprawdzałem, czy chat GPT potrafi przewidzieć wyniki meczów, analizując tabelę i punktację. Trafiał wyniki mniej więcej w połowie przypadków. Dlaczego? Bo zmiennych jest zbyt wiele: jeden piłkarz może mieć świetny dzień, a bramkarz wpuścić niespodziewany strzał. Czat częściej przewiduje wyniki zgodne z oczekiwaniami, ale nie każdy.
J. Żebrowski: Czego możemy spodziewać się po Donaldzie Trumpie w odniesieniu do Polski i naszej współpracy technologicznej? Stany Zjednoczone są naszym partnerem wojskowym, korzystamy z ich technologii w zakresie obronności. Czy można liczyć na podobną współpracę w obszarze technologii? Wydaje się, że jednym z doradców Trumpa będzie Elon Musk. Tak więc, jakie są prognozy co do relacji z Donaldem Trumpem w tej sferze?
K. Kwiatkowski: Donald Trump ma swój styl. Można go lubić lub nie, każdy ma prawo do własnego zdania, ale trzeba umieć się w tym odnaleźć. Musimy w pewnym sensie uruchomić „własny chat GPT” w głowie, by zastanowić się, jak budować relacje z Trumpem. O nim mówi się, że jest politykiem transakcyjnym – pochodzącym ze świata biznesu, chce zawierać „deale” i interesy, które, w jego opinii, przyniosą korzyści Stanom Zjednoczonym. Co to oznacza? Na pewno wzrośnie presja, lobbing i próby przekonywania nas, by korzystać z technologii powiązanych z amerykańskim kapitałem, w większości prywatnym.
Warto zauważyć, że gdyby nie prywatny kapitał, Amerykanie nie byliby w stanie realizować swojego programu kosmicznego. To tylko jeden z wielu interesujących przykładów. Nie mam żadnych wątpliwości, że Amerykanie będą bardzo konsekwentnie przekonywać swoich sojuszników, że dobre relacje oraz zobowiązania, które realizują jako gwarant zbiorowego bezpieczeństwa, wiążą się z korzystaniem z amerykańskich, a nie chińskich technologii.
J. Żebrowski: Czyli będziemy zmuszeni korzystać ze sztucznej inteligencji amerykańskiej.
K. Kwiatkowski: Pytanie też, jakie są alternatywy? Powiedziałbym, że oczekiwałbym, aby Unia Europejska potrafiła skutecznie rywalizować na tym polu, ale rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Jeśli w wyścigu zestawimy mercedesa i syrenkę, to nawet jeśli będziemy trzymać kciuki za syrenkę, raczej nie postawimy na nią pieniędzy. Musimy mieć coś, co może konkurować z nowymi, nowoczesnymi, amerykańskimi rozwiązaniami technologicznymi.
J. Żebrowski: No to mogę powiedzieć: Mistral, Aleph Alpha… Słyszał Pan Senator o czymś takim?
K. Kwiatkowski: Mistral? To kojarzy mi się bardziej ze zbrojeniem. Przyznam, że tych nie znam.
J. Żebrowski: To są właśnie te europejskie, konkurencyjne rozwiązania. I właśnie o takiej skali mówimy – tutaj, w Europie, nawet ich nie znamy.
K. Kwiatkowski: Oczywiście, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, jasno to mówię – znam się na legislacji, na wielu zagadnieniach prawnych i na kontroli państwowej, ale nie na rozwiązaniach informatycznych. Zawsze jednak powtarzam, że jeśli z nich nie korzystasz, to się cofasz, dlatego staram się wprowadzać je przynajmniej do własnej pracy. Te nazwy, jeśli nawet coś mi mówiły, to niekoniecznie to, czego się spodziewałeś. Tak, przyznaję, że te europejskie narzędzia mnie ciekawią. Jaki kapitał za nimi stoi? Brytyjski, francuski, włoski, czy może ogólnoeuropejski?
J. Żebrowski: To różnie: francuski, niemiecki… To jaka nasza przyszłość za 25 lat? Co nas czeka?
K. Kwiatkowski: Przyznaję, jestem optymistą z natury. Ktoś mógłby powiedzieć: “Człowieku, była wojna w Ukrainie, niedawno pandemia, Unia Europejska zmaga się ze swoimi wewnętrznymi procesami decyzyjnymi. To, co było dobre, już minęło.” Oczywiście, można uznać, że złote lata 70., a dla Polski ostatnie 30 lat, były wyjątkowe. Ale teraz zaczynają się schody. Mimo to chcę wierzyć, że w historii ludzkości wielokrotnie wydawało nam się, iż najlepsze czasy minęły. Kiedyś, gdy pojawiły się pierwsze maszyny parowe, ludzie mówili, że krowy przestaną dawać mleko, a czeka nas nieszczęście. Tymczasem minęło sto kilkadziesiąt lat, krowy nadal dają mleko, a pociągi nie tylko przetrwały, lecz stały się superszybką koleją. Ludzkość i cywilizacja się nie zatrzymały.
Wyzwania, szczególnie te klimatyczne, są poważne i żartów tutaj nie ma. Jednak jestem przekonany, że to nie siła mięśni, lecz siła rozumu pozwoli nam się z nimi uporać. Wierzę, że przyszły świat będzie lepszy i piękniejszy. A przynajmniej chcę w to wierzyć.
Krzysztof Kwiatkowski, urodzony 14 maja 1971 roku w Zgierzu, to polski prawnik i polityk z bogatym doświadczeniem w administracji publicznej. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, swoją karierę rozpoczął w samorządzie terytorialnym, pełniąc funkcję wiceprezydenta Zgierza. W latach 2009–2011 sprawował urząd ministra sprawiedliwości, a w latach 2013–2019 był prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Obecnie, jako senator XI kadencji, przewodniczy Komisji Ustawodawczej Senatu, aktywnie angażując się w prace legislacyjne i nadzór nad funkcjonowaniem państwa.